Taki sam wczoraj i dziś. Część XIII.


IV. Teologiczne wyjaśnienie (aktualnej sytuacji Kościoła Oficjalnego) tak zwanych sedewakantystów jest rozwiązaniem katolickim.

    Prawda katolicka nie może bronić braku katolickich wartości. Nasz Pan Jezus Chrystus dał nam przykład, stwierdzając prze Piłatem: „Na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie, każdy, kto jest z prawdy, słucha głosu mego” ( J XVIII,37). Co więcej, modlił się do Boga Swego Ojca, by uświęcił Jego Apostołów w Prawdzie: „Uświęć ich w Prawdzie” (J XVII,17). Pozostawił świadectwo współczesnych, którzy nie mogli o nim powiedzieć nic złego, ponieważ całe Jego życie było wzorowe: „Wszystko czynił dobrze” (Mk VII,37). Świętość to nie tylko znajomość [wiedza] lub mówienie. Świętość to znajomość [wiedza], mówienie i czynienie.   

    Dlatego twierdzimy, że nie wystarczy bronić prawdy, ale musimy również postępować jak Chrześcijanie. Traktujemy o zbawieniu dusz, nie o dyskutowaniu killku konceptów. Ludzie muszą zrozumieć, że obecna sytuacja oficjalnego Kościoła jest coraz bardziej nieszczęśliwa, że wraz z upływem czasu ludzie nieuchronnie porzucają Wiarę, a w konsekwencji Moralność i środki zbawienia.

    Jakiekolwiek porozumienie z oficjalnym kościołem, jest porozumieniem z tymi, którzy czczą Watykański II, reformy posoborowe, którzy dają równe prawa wszystkim religiom. Oni nie mówią językiem katolickich papieży i świętych; nie odprawiają Mszy Kościoła Katolickiego; co więcej, twierdzą, że zwyczajnym rytem łacińskiego Kościoła jest nowa msza; są ludźmi nowej liturgii i Asyżu.

    Rozpoznajemy Piotra w Piotrze. Mamy na myśli to, że rozpoznajemy Wiarę i Kościół tam gdzie jest integralna prawda, Magisterium, Msza Wszechczasów i Sakramenty Wszechczasów, Dyscyplina, która zbawia. Wszystko co się temu sprzeciwia lub zniekształca to, nie jest katolickie.

    Nie powiedzieliśmy nic obcego Wierze, nic z naszego worka; uznanie za błahe argumentów, które chcieliśmy przedstawić, nie jest sprawiedliwe. Prosimy nie o umieszczenie swojego podpisu pod naszym artykułem, ale o zrozumienie i uznanie, że Piotrowi może brakować cnót, ale nigdy Prawdy, która jest Doktryną i esencją naszej Wiary.

26 maj 2009
+ Biskup Andreas Morello

Taki sam wczoraj i dziś. Część XII.


   Widzialność jest cechą lub właściwością Świętego Kościoła, który Chrystus Nasz Pan chciał założyć jako widzialne społeczeństwo, mianowicie, związek ludzi działających na rzecz wspólnego celu (widzialność formalna). Tak, więc Kościół Święty jest społeczeństwem formalnie widzialnym, chociaż nie wszystkie jego elementy są widzialne (na przykład Duch Święty jest obecny w jego głównej części, choć jest nie widzialny; tak samo Łaska, Dary i Owoce Ducha Świętego). Pomimo to, jest postrzegane jako takie. Co więcej jest widzialne w inny sposób, to znaczy, może być odróżnione od innych, podobnych (Salaverry, nr 1123).

   Społeczeństwo jest widzialne, gdy jego więzi społeczne są widzialne. Do czego się odnosimy? Do tych elementów, które tworzą związek i sprawiają, że dąży do tego samego celu. Jak się to dzieje w Kościele?

Więzami społecznymi w Kościele są:
  • Autentyczne Magisterium – poprzez które przedstawia do wierzenia i wyznawania prawdy Wiary.
  • Święty Urząd – który, poprzez święte ryty zapewnia kult Boży oraz udziela wiernym Sakramentów (dla ich uświęcenia).
  • Społeczny System (Dyscyplina) – który poprzez zdrową dyscyplinę zarządza i kieruje wiernych do ich celu.
   Jeżeli Kościół nie byłby widziany jako prawdziwy i odróżnialny od fałszywych, nie może zastać narzucony wszystkim jako zobowiązujący i potrzebny. (Salaverry, l. 3, c. 3, a. 1, nr 1137; Sobór Watykański, Const. De Fide, Denzinger 1793).

   Zatem, widzialność Kościoła nie jest czymś poprzedzającym sam Kościół, ale czymś wynikającym, z jego obecności między ludźmi, że tak powiemy: ponieważ ta góra ma taką objętość i znajduje się w tym położeniu geograficznym, więc możemy ją zobaczyć. Tak, więc widzialność czegoś, wynika z obecności tego czegoś. "Widzę ją taką, ponieważ jest”, a nie, "jest, ponieważ taką ją widzę”.

   Jeszcze jaśniej poprzez następujących przykład: jeżeli widzę mężczyznę idącego z damą za rękę, nie sprawia to, że ona staje się jego żoną. Gdyby naprawdę byli małżeństwem, mógłbym powiedzieć, że ta dama, z którą idzie za rękę, jest jego żoną. Tak, więc to, co widzę, nie wystarcza by coś stwierdzić.

   Zastosujmy to do Świętego Kościoła. Czy jest widzialny? Z pewnością. Kiedy to co widzę jest Świętym Kościołem, a kiedy nie jest? Kiedy widzę jego więzy społeczna, które pokazują to samo, mianowicie: Autentyczne Magisterium, Święty Urząd, Społeczny System (zdrowa dyscyplina, która zarządza i kieruje do sobie właściwego celu, tj. zbawienia).

   Przekształćmy: Tam gdzie (ubi) znajdujemy Wiarę i Doktrynę integralną, Autentyczny Kult (Msza oraz prawdziwe Sakramenty, które zakładają rzeczywiste święcenia, prawdziwych biskupów i kapłanów) oraz Dyscyplinę mającą  za cel zbawienie, tam (ibi) jesteśmy wobec Kościoła Katolickiego.

   Jednak w nowym kościele, od  Watykańskiego II (ubi), Wiara i Doktryna są zmienione, okaleczone, a nawet błędne, Mszą jest msza nowa, wraz z nowymi sakramentami (niektóre z nich nieważne: Bierzmowanie, Święcenia kapłańskie i Konsekracje biskupie, Ostatnie Namaszczenie), Dyscyplina zmieniona (na przykład, obecnie powodem unieważniania małżeństw przez Watykan jest niespójność psychologiczna); tak więc, jest tam (ibi) inny Kościół.

   To co widzisz, nie jest tym, za co się podaje. Nie jest to widzialność tego, co Katolickie, ale czegoś innego.

   Czy jest to możliwe? Porównajmy. Kiedy Arianizm niszczył całe chrześcijaństwo, Święty Atanazy powiedział: “Wy macie kościoły, my mamy Wiarę”. Tak więc: Gdzie była widzialność Kościoła – w Katedrze w Konstantynopolu czy na wygnaniu Świętego Atanazego? Gdzie była widzialność podczas Schizmy Wschodniej? Była na spotkaniu w Asyżu? Była w synagodze w  Koloni? W komunii udzielonej bratu Rogerowi (Protestantowi, do ręki, z rąk kard. Ratzingera, podczas pogrzebu Jana Pawła II)?

Taki sam wczoraj i dziś. Część XI.


III. Widzialność Kościoła sama w sobie, w rozwiązaniu sedewakantystycznym, w Kościele współczesnym oraz de facto.
           
            Niezaprzeczalne znalezienie błędów we współczesnym nauczaniu ludzi Kościoła, w ich oficjalnych stanowiskach, zagraża ich legalności. Będąc na takim rozdrożu, niektórzy ludzie nie chcą nawet uznać możliwości, że Najwyższy Pasterz nie był nim naprawdę. Jako argumentu używają widzialności Kościoła. To co mówią, można streścić w taki prosty sposób – Co pozostałoby z Kościoła widzialnego, w wyniku nieobecności jego Widzialnej Głowy, trwającej tyle lat?

            Ktoś może argumentować, że te autorytety mają dobrą wolą i poprzez to są bezpieczne. Mogłoby je to uchronić przed grzechem, jednakże nie przed byciem złym autorytetem, z powodu wprowadzania błędu, a to wystarczy by utracili uzyskane urzędy, ponieważ Kościół nie osądza intencji, ale czyny. Na przykład, jeżeli lekarz uzbrojony w fałszywą litość, chciałby oszczędzić choremu cierpień, zabiłby go, mając jak najlepszą intencję, działając w dobrej wierze, może subiektywnie nie grzeszyć, ale na pewno nie ma prawa być lekarzem.

            Tym bardziej, te autorytety, którym ktoś przyznaje dobrą intencję, nie mogą również mieć wymówki w postaci nieświadomości, z powodu wieku oraz odbytych studiów. Niewątpliwie złożyli Przysięgę Antymodernistyczną oraz Wyznanie Wiary Katolickiej przed swoimi święceniami i przed objęciem pozycji, które obecnie zajmują.

Wyjaśnimy teraz pojęcie widzialności Kościoła.

Taki sam wczoraj i dziś. Część X.


   Na przykład, ojciec Zalba, sprawdzony autorytet w Teologii Moralnej pisze w cytowanej książce (t. 2, nr 57): „Formalnej herezji są winni liberałowie absolutni, którzy wyznają pełną i powszechną niezależność Państwa od Kościoła oraz moderniści, którzy przyjęli system doktrynalny potępiony przez świętego Piusa X…” Również w nr 58 pokazuje, że poznaje się heretyka formalnego, między innymi z tego, że „znając prawdę, trwa w sprzeciwianiu się Kościołowi” (cytat z ojca Merckelbacha, O.P, Summa Theologiae Moralis, I, 746).

   Warto tutaj przytoczyć niezwykły fakt w historii Kościoła, mający miejsce przed wyniesieniem Jego Świętobliwości Świętego Piusa V do papiestwa. W grudniu 1565 zmarł Paweł IV i poczyniono przygotowania do konklawe w którym został wybrany Święty Pius V. Pośród pewniejszych kandydatów znalazł się Kardynał Morone, mimo tego, że pod zarzutem herezji został poddany procesowi Świętego Oficjum. Święty Pius V (jeszcze Kardynał) jasno zamanifestował sprzeciw wobec kandydatury tego Kardynała. Pisze Ludovico Pastor w swojej monumentalnej “Historii Papieży” (t. XVII, Barcelona, Gustavo Gili, 1931, s. 48, uwaga 1): “Ghislieri (przyszły Święty Pius V), przeciwnie, wyraził opinię, że w zgodzie z dobrym sumieniem nie można interweniować na korzyść Morone, wiedząc, że został wezwany na rozprawę z powodu herezji... wystarczyło samo podejrzenie o błąd w Wierze, aby wykluczyć go z godności papieskiej” (1).

(1) (uwaga): “Et que l’esser statu solamente sospetto di heresia, questo bastava di ragione per escluderlo del Pontificado...” (Avissi di Roma, enero de 1566, s. 157) [I  będąc tylko podejrzanym o herezję, był to wystarczający powód by wykluczyć go z papiestwa...”] 

   Tak uważał Święty Pius V odnośnie Papiestwa oraz czystości przedstawionej Doktryny. Czy myślimy tak samo? Czyje myślenie jest bliższe myśleniu Świętego Piusa V? Tych, którzy wyrażają swoją nieufność wobec legalności tych, którzy nauczają błędów, czy też tych, którzy kontynuują powierzanie im swoich dusz i ochrony Świętego Kościoła?

Taki sam wczoraj i dziś. Część IX.

   
   Spowodowałoby to zadanie logicznego pytania: Co zrobić z Kościelnymi Autorytetami, jakichkolwiek godności, którzy nauczają tego, co przeciwne świeckiemu nauczaniu Kościoła lub Najwyższych Pasterzy, posiadających oczywiście swoją legalność? 

   Ktoś mógłby subiektywnie, w zakamarkach sumienia cierpieć pokusy przeciwko Wierze i jakoś się im poddać, ale gdyby nikt tego nie wiedział, gdyby nigdy nie zamanifestował ich zewnętrznie, byłoby to wciąż coś wewnętrznego, coś sekretnego, coś co wpływałoby tylko na osobę cierpiącą te pokusy. Teraz, jeżeli ten osobnik publicznie zanegował by Wiarę, publicznie zamanifestowałby swoją niewiarę, wówczas to, co subiektywne, byłoby obiektywne i Wiara innych byłaby zagrożona, zwłaszcza jeżeli ten ktoś miałby jakiś autorytet w Świętym Kościele. To tutaj w grę wchodzą kanony, uprzednio zacytowane w tym artykule. 

   Dobrowolny i trwały błąd, przeciwny jakiejś prawdzie Wiary boskiej i katolickiej jest grzechem przeciwko Wierze - grzechem Herezji. Dobrowolne i stałe nauczanie błędu przeciwnego jakiejś prawdzie Wiary boskiej i katolickiej, tak jakby to była Doktryna, jest grzechem przeciwko Wierze oraz przeciwko dobru Kościoła i dusz (jest to herezja w pełnym znaczeniu, Zalba, Summa Theologiae Moralis, t. 2, De Fide, nr 52, a. oraz uwaga nr 8. Owa uwaga mówi: "Ktokolwiek pozytywnie wątpi w prawdę przedstawioną przez Kościół, w sposób przynajmniej domniemany przyznaje, że ta prawda nie jest pewna, tak więc, ściśle mówiąc, jest heretykiem”). 

Wówczas: 
  1. Nauczanie błędu (obiektywnie).
  2. Przedstawienie go jako prawdy.
  3. Nauczenie powszechne (dla wszystkich).
  4. Jako Lekarz lub Nauczyciel dusz.
  5. Przymusowo (chcąc narzucić i zobligować sumienia).
   Sprzeciwia się samej organizacji oraz naturze wszelkiego Autorytetu w Kościele.

   Tak więc, na przykład, narzucenie nowej mszy, ekumenizmu (przeciwnego Encyklice Mortalium Animos), wolności religijnej (przeciwnej Encyklice Quanta Cura), mówienie czegoś ledwie historycznego, tak obcego Teologii i Wierze, jak: “Funkcji biskupich w Kościele nie może sprawować ktoś negujący Holocaust” (Uwaga Watykańskiego Sekretariatu Stanu z 5 lutego 2009, VIS).

    Przede wszystkim Najwyższy Pasterz nie może nauczać czegoś błędnego lub fałszywego. Nie może wprowadzić wszystkich chrześcijan w błąd. Była by to antyteza papiestwa, które zostało ustanowione dla zbawienia dusz.

Wielkanocne Pozdrowienia 2013



29 marca 2013
Wielki Piątek

Drodzy wierni i przyjaciele:

                                     Niech Bóg Was błogosławi.

   Samotność Krzyża i Kalwarii, została dodatkowo podkreślona poprzez ostatnie wydarzenia widzialnej twarzy Kościoła. Żydowscy kapłani, którzy byli obecni przy śmierci Chrystusa (i spowodowali ją), krzyczeli: "zejdź z Krzyża, a uwierzymy w Ciebie". Dziś to samo jest krzyczane z Rzymu, gdzie rozbrzmiewa mowa oraz przykład, którymi próbuje się zadowolić tych, którzy krzyczą podczas największego morderstwie w historii oraz tych, którzy dziś rządzą narodami, we wszystkim niezgodnych z Jezusem Chrystusem.

   Współczesny Rzym nie spogląda na Boga. Spogląda na wszystko prócz Niego i tych, którzy jeszcze zginają kolano. W jakiś sposób, z Bożej łaski, nie zajmują się nami ci, którzy gardzą Bogiem. Nie chcemy mieć nic do czynienie z tymi, którzy niszczą religię i gubią dusze.

   To wam przypadło stawić czoła tej sytuacji. Kompromis nie jest możliwy. Wiara nie może być obiektem dyskusji z niekatolikami pozbawionymi moralności, nie respektującymi Prawa Bożego.

   Aby nie zdradzić Boga, koniecznym jest bycie dobrym. Koniecznym jest naciskanie na innych, aby nie zostali zgubieni lub potępieni. Koniecznym jest bycie hojnym dla kawalerów, aby ofiarowali życie Bogu, w kluczowym momencie historii, w którym Chrystus został opuszczony, w którym pasterze uciekli i w którym Kościół potrzebuje mocnej armii mężczyzn odważnych i bezinteresownych, żądnych zbawienia i odebrania diabłu dusz stworzonych dla Boga.

   W środku tej bolesnej sytuacji, Świętej Paschy! Blisko Krzyża Chrystusa, Najświętszej Matki i Dziewiczego Apostoła.

+ biskup Andreas Morello.

Taki sam wczoraj i dziś. Część VIII.

II. Wiara sama w sobie oraz Wiara w pewnych kwestiach (to, co obiektywne i to, co subiektywne w Wierze i w herezji).
.
   Gdy św. Tomasz z Akwenu mówi o Odpustach (Suplement Sumy Teologicznej, q. 25, a. 1, sed contra 2), odnosi się do Świętego Kościoła i Papieża: “Kościół powszechny nie może błądzić, ponieważ ten, który został wysłuchany we wszystkich swoich modlitwach i prośbach (Hbr V,7), powiedział Piotrowi, na którego wyznaniu wiary został założony Kościół: Modliłem się za tobą, aby nie nie ustała wiara twoja (Łk XXII, 32)”

   Kościół powszechny nie może powszechnie błądzić poprzez wyznawanie czegoś fałszywego, to znaczy, nie może wyznawać, modlić się, wyznawać nic przeciwnego Wierze, gdyż było by to bezpośrednio wbrew jego celowi i właściwej mu naturze.

   Wzrok wiary sam w sobie jest zawsze nieomylny, bo inaczej nie jest Wiarą. “Poprzez Wiarę uznajemy za prawdziwe rzeczy objawione, nie poprzez ich prawdy wewnętrzne, widziane naturalnym światłem rozumu, ale z powodu autorytetu tego samego Boga, który je objawił, który nie może zwieść, ani zostać zwiedziony.’ (Watykański I, Constitución Dei Filius)

   Powtarzamy: „Wiara jest zawsze nieomylna, ponieważ zawsze uważa za prawdziwe Boga, który nie błądzi i to, co Bóg objawił. Wówczas przedmiotem Wiary musi być coś prawdziwego („Bóg nie jest niczym człowiek, by kłamać” Lb XXIII, „Niemożliwe jest by Bóg kłamał” Hbr VI, 18)

   Pisze ojciec Merckelbach w swojej Summa Theologiae Moralis (t. I, De Fide, art. 2, nº 678, Descléé, París, 1938): “W Wierze nie może być nic fałszywego, w części, którą Bóg objawił lub w części, w którą ludzie mają wierzyć. Nie w części Bożej, gdyż nie może On mówić fałszu, ze względu na Swoją nieskończoną doskonałość i świętość; nie w części w którą ludzie mają wierzyć, gdyż wierzą z powodu autorytetu Bożego i ten autorytet nie rozciąga się na to co fałszywe ( absurdem byłby, gdyby Bóg miał nauczać fałszu), tak więc Wiara nie może wierzyć w coś fałszywego”.

   Tak więc, gdyby ktoś uczył czegoś przeciwnego Wierze, nauczał fałszu i czegoś, w co nie należy wierzyć, czegoś co nie należy do Wiary, nie jest katolikiem.